Polski cud gospodarczy

Wolnościowcy twierdzą, że interwencjonizm prowadzi do recesji i biedy. Tymczasem w Polsce państwo zdobywa systematycznie od 30 lat coraz większą władzę i nie tylko nie spowodowało to kryzysu, a wręcz polska gospodarka odniosła w tym czasie ogromny sukces!

Drugie miejsce na świecie (po Australii) pod względem długości nieprzerwanego wzrostu gospodarczego bez recesji. Systematycznie spadające bezrobocie. Wciąż rosnący poziom życia. Czy trzeba zmienić to status quo, skoro ludziom żyje się w tym status quo coraz lepiej?

Polska to mimo wszystko kraj… kapitalistyczny. Co prawda nie jest to „kapitalistyczna gospodarka rynkowa” lecz słynna „społeczna gospodarka rynkowa”. Fakt, że subiektywnie ludziom żyje się coraz lepiej, ma oczywiście swoje potwierdzenie w obiektywnych danych statystycznych. Z czego to jednak wynika? Dlaczego pomimo przeważająco interwencjonistycznych rządów jest coraz lepiej?

Wobec tego typu dylematu, który czyni zamieszanie w umysłach wielu wolnościowców (ostatnio słynny Tomasz Cukiernik nawypisywał peany o polityce gospodarczej PiS na łamach wSensie), postanowiłem zajrzeć do – może nie idealnego, ale na pewno wartościowego – Rankingu Wolności Gospodarczej sporządzanego corocznie przez Heritage Foundation. Porównajmy Polskę w stosunku do średniej światowej oraz państwa stosunkowo najbardziej zbliżonego geopolitycznie spośród tych z samej czołówki rankingu. Wybór pada na Irlandię – państwo, które przeszło niedawno potężny kryzys gospodarczy, a jednocześnie pozostaje nadal bardzo dobrym miejscem na „saksy”, będąc jednocześnie w tak rzekomo zniewalającej naszą gospodarkę Unii Europejskiej.

Jako się rzekło, Unia Europejska stanowi pewien interwencjonistyczny balast, ale nie na tyle, aby nie dało się budować prężnej, wolnorynkowej gospodarki. Irlandia jest w rankingu szósta i należy do Top 6 najbardziej wolnościowych państw na świecie. Praktyka i liczby wskazują, że przynależność do instytucji europejskich i uczestnictwo w paneuropejskich traktatach jest… neutralne ze wskazaniem na pozytywne.

Skoro mamy już ustalone, że brednie Martina Schulza i fasadowa demokracja w PE (proved by Dobromir Sośnierz) nieznacznie korelują z tym, co przedstawię poniżej, czas przejść do meritum.

Przyjrzyjmy się czysto „gospodarczym” czy też „ekonomicznym” kategoriom wyróżnionym w rankingu Heritage (2019):

Financial Freedom: Polska 70%, Irlandia 70%, Świat 47.9%
Investment Freedom: Polska 80%, Irlandia 90%, Świat 57.7%
Trade Freedom: Polska 86%, Irlandia 86%, Świat 74.7%
Monetary Freedom: Polska 82.1%, Irlandia 87%, Świat 75.9%

Jak widać, nie odstajemy za bardzo od Irlandii w tych aspektach. Co istotne, od 1995 roku w tych kategoriach zanotowaliśmy (nie zawsze stały, ale jednak) wzrost oceny. Odpowiednio o: 20%, 10%, 19% i 34%. Przy czym w drugiej kategorii – Investment Freedom – zaliczyliśmy w latach 2002-2003 spadek o aż 20% (minister Kołodko), a od 2007 roku był już stały wzrost oceny z 50 do 80%(!), na który zapracowali solidarnie ministrowie PO i PiS(!), gdzie pierwsze 20% przypada na (moim zdaniem niesłusznie „hejtowanego”) ministra Rostowskiego. Gdy PiSowcy mówią, że są „ekipą wolnorynkową” to odnoszą się właśnie do tych aspektów, które stanowią wprost kontynuację polityki „neoliberała” z Londynu(!).

Właśnie dlatego jest coraz lepiej. Wciąż jednak zarówno subiektywne odczucia, jak i obiektywne dane mówią, że Polacy są ekonomicznie w tyle za Irlandczykami. Dlaczego?

Najczęstszym wytłumaczeniem na problem w różnicy portfela „zachodniego” i polskiego jest kwestia zapóźnienia ekonomicznego po 44 latach „realnego socjalizmu”. Minęło już jednak 30 lat i – jak wykazałem wyżej – mocno nadrobiliśmy w wymienionych aspektach. Oprócz nich są jednak inne, które sprawiają, że różnica między nami, a Irlandczykami nie zmniejsza się i to pomimo wspomnianego stałego wzrostu gospodarczego, podczas gdy Dublin był w tym czasie przez kilka lat Atenami Północy.

Wróćmy zatem do rankingu Heritage, który wyróżnia jeszcze osiem innych kategorii wolności gospodarczej. Doskonale różnicę widać w kategorii Business Freedom. Ten wskaźnik najlepiej wyjaśnia, dlaczego amerykańscy giganci, tacy jak Google czy Facebook, zakładają swoje „unijne” spółki w Dublinie, a nie w Warszawie.

W latach 2005-2013 Polska zaliczyła w tej kategorii „dołek”, czyli spadek z 70% do 53.7% w 2009 roku i mozolny powrót do 70% w latach 2009-2014, co można właściwie podsumować jako sprzątanie przez ministrów Rostowskiego (PO), Pawlaka i Piechocińskiego (PSL) po (moim zdaniem niesłusznie wychwalanej) minister Gilowskiej oraz ministrze Woźniaku (PiS). W tym samym czasie Irlandia zaliczyła „peak” w tej kategorii ze średnim wynikiem 92%. Później ten wynik spadł do 80%, ale od 2016 roku stale rośnie z tegorocznym wynikiem 83.1%. Tymczasem od 2016 roku wynik Polski regularnie spada i dziś wynosi 65.4%. Średnia światowa to 63.5%. Oto jeden z frontów, na którym wolnościowcy mają się o co w Polsce bić. Polska nie jest krajem przyjaznym biznesowi, co ma swoje odzwierciedlenie w ograniczonej zamożności portfela przeciętnego Kowalskiego. Podobnie z kategorią Labor Freedom, gdzie jesteśmy o średnio 20% w tyle za Irlandią. Co prawda Heritage wskazuje, że ten wskaźnik za rządów PiS urósł, brakuje jednak solidnego uzasadnienia dla takiej oceny, biorąc pod uwagę wzrost płacy minimalnej i zakaz handlu w niedziele. Być może jednak autorzy pozytywnie odczytują względną otwartość na pracowników z Ukrainy, Azji i Bliskiego Wschodu.

W tyle pozostajemy również w kategoriach Property Rights (prawie 25% różnicy), Judicial Effectiveness (20% różnicy) czy Government Spending (prawie 30% różnicy).

Podsumowując, jest coraz lepiej, jednakże:

a) mogłoby być jeszcze lepiej;
b) za chwilę może być gorzej w obliczu nieuniknionego wzrostu cen energii elektrycznej wraz ze znacznie szybszym od tempa wzrostu płac podniesieniem stawki płacy minimalnej. Co gorsza, PiS podkłada gospodarczą bombę z opóźnionym zapłonem. Jeśli utrzymają obecny kurs i zmieni się władza to nowy, „opozycyjny” rząd stanie przed zadaniem, które już PiS zostawiło raz po sobie w spadku. W przypadku bowiem wspomnianego „dołka” w kategorii Business Freedom, nim Heritage nagrodziło działania rządu PO-PSL wzrostem punktacji, nastąpiły trzy lata dalszego spadku. A było to wtedy uporządkowywanie po ledwie dwóch latach rządów PiS. Po dwóch obecnych kadencjach, następny rząd będzie sprzątał sporo większy bałagan (jeśli zechce w ogóle sprzątać). Obawiam się, że jedna kadencja tym razem raczej nie wystarczy, aby choćby wyjść na prostą.