Być jak Keanu, albo nie być

Ostatnimi czasy, społeczność internetowa oszalała na punkcie Keanu Reeves’a. W świecie konfliktu i postprawdy, ten aktor stał się źródłem inspiracji dla ludzi na całym świecie. Chociaż wydaje się, że na temat tego fenomenu opowiedziano już wszystko, mam dla Was kilka własnych spostrzeżeń.

Obraz na podstawie pracy Marybel Le Pape na licencji CC-BY-SA 4.0

Keanu Reeves został objawieniem roku. Kilka błyskotliwych wywiadów, rola w serii filmów akcji pt. „John Wick” oraz niespodziewany występ na targach gier komputerowych E3, wyniosły Amerykanina na szczyty popularności. Został wykreowany obraz „bohatera, którego potrzebujemy”. Człowieka szczerego, skromnego, inspirującego. Jedynego „normalnego” i „prawdziwego” reprezentanta Hollywood. To doprawdy zdumiewające, że świat odkrył to wszystko w osobie aktora z ponad 30-letnim dorobkiem artystycznym.

Rola (z) przypadku

Reeves stał się przede wszystkim bohaterem niezliczonej ilości memów. Wszystko, co związane z jego osobą, zaczęło się roznosić po sieci jako viral. Internauci znaleźli sobie nowego bohatera, tym razem jednak rażąco pozytywnego. Doprawdy trudno znaleźć treści, które byłyby wobec Reeves’a jednoznacznie krytyczne. Na pewno można się cieszyć, że twórcy memów pochylili się nad postacią, którą można pokazywać jako wzór. Trzeba jednak pamiętać, że Keanu jako mem to… nic nowego. Twarz tego faceta bawi internautów już od niemal 15 lat! Znacie ten obrazek poniżej, prawda?

Mógłbym się założyć, że przynajmniej niektórzy z Was mają teraz podobną minę, gdy dotarło do Was, że Keanu Reeves to nie jest świeżynka w repertuarze wszystkich memów tego świata. Zapytacie jednak: Do czego zmierzasz, Łukaszu?

Otóż uważam, że Keanu Reeves nie jest tylko określoną jednostką o wyjątkowym charakterze. Jest również – być może nawet przede wszystkim – projekcją zbiorowej świadomości. Miliony ludzi na świecie chcą wierzyć, że archetypiczni książęta z bajek istnieją. Gdy tylko pojawia się postać, która niesie ze sobą cechy tego archetypu, natychmiast staje się ona ulubieńcem tłumów. Kimś, kto inspiruje, daje nadzieję i sprawia, że uśmiechamy się na samą myśl o tej osobie. Widzimy gigantyczne dobro i radość. Wszystko to, czego nie mamy w sobie, a bardzo tego potrzebujemy.

Tak stało się kilka lat temu z najsłynniejszym inżynierem-elektrykiem z krajów byłego bloku wschodniego. Lech Wałęsa András Arató, znany jako Harold, wciąż przynosi radość ludziom na całym świecie. Jego twarz jest rozpoznawana przez miliony ludzi i zawsze kojarzy się pozytywnie. Pan Arató zdecydował się ostatnio opowiedzieć swoją historię na konferencji TEDx w Kijowie.

Polecam obejrzeć cały powyższy materiał. Wynika z niego bowiem kilka ważnych lekcji, które odnoszą się do wszystkich bohaterów memów, jakie kiedykolwiek powstały. Najważniejsza z nich brzmi: człowiek staje się bohaterem memów z przypadku. Nie można stworzyć sztucznie virala. Uruchomić jakiegoś rodzaju kampanii, która sprawi, że memem stanie się osoba, która chce być memem. Aby stać się ikoną internetu, czasami wystarczy dać sobie zrobić zdjęcie. Albo mnóstwo zdjęć. Stock’owych. Z dziwnym uśmiechem. Takim w stylu Harolda.

Ewentualnie możesz być Keanu Reeves’em i zostać memem trzy razy. Niezależnie od poprzednich virali. Początkowo historia memów z Keanu była typowa. Najpierw było zdjęcie z perfekcyjnie wyrażającą nagłe zaskoczenie miną, a potem, idealnie obrazujące smutek i samotność, zdjęcie na ławce.

Tym razem jednak, Keanu Reeves jako mem to zupełnie inna historia. Choć również przypadkowa, to jednocześnie zdecydowanie głębsza i, w pewien sposób, dojrzalsza. Aktor stał się bowiem czymś więcej niż postacią z memu. To już nie jest tylko zdziwiony czy smutny Keanu. To Keanu „Najbardziej Lubiany Człowiek na Ziemi” Reeves. Pytanie brzmi, co sprawiło różnicę?

Keanu „Neo” Wick

O ile dana osoba staje się memem przypadkowo, o tyle twórcy memów są mistrzami w selekcji swoich bohaterów. I spośród milionów dostępnych opcji (wierzę bowiem, że istnieje znacznie więcej dobrych i inspirujących ludzi niż tylko jeden Keanu Reeves) wybrali człowieka, który idealnie pasuje do swojej roli. Współczesnego bohatera, reprezentującego w sposób autentyczny wartości, na których ludziom zależy najbardziej. Co istotne, te przymioty objawiają się nie tylko w tym, jaki Reeves jest prywatnie. Widać to również w kreacji jego aktorskich wcieleń.

Zarówno Neo z Matrixa, jak i John Wick, to postaci, z którymi łatwo się identyfikować i wspierać wartości, o które walczą. Cechuje ich skromność, prostota, wiara w przyjaźń i miłość, dbałość o tych, na których im zależy oraz bezwzględność wobec wszystkich pragnących te wartości zniszczyć. Gdy Neo ratuje Syjon, gdy John Wick karze tych, którzy ukradli mu samochód i zabili psa, odczuwamy jako widzowie satysfakcję. Zwycięża właściwy człowiek z wyprostowanym kręgosłupem moralnym. Nawet, jeśli jego praca, to zabijanie ludzi. To również postaci, które zawsze się podnoszą, gdy wydaje się, że wszystko jest już stracone. Niestrudzenie dążą obraną ścieżką, nim nie osiągną celu. Prezentują godną pozazdroszczenia wytrwałość i hart ducha.

Cechy tych postaci są niesamowicie bliskie temu, jakim jest odgrywający je aktor. Keanu Reeves zaznał goryczy porażki w życiu zawodowym i stracił wszystko, co było dla niego najcenniejsze w życiu prywatnym. 20 lat temu odniósł sukces jako odtwórca głównych ról w filmach „Speed” i „Matrix”. Nigdy nie zbliżył się jednak do Oscara. Zamiast tego, doczekał się nominacji do nagrody „Największego przegranego w 25-letniej historii Złotych Malin”. Prywatnie stracił dziecko i miłość swojego życia.

Dziś jednak jest uwielbiany i chwalony przez wszystkich, którzy wiedzą kim jest Keanu Reeves. A jest człowiekiem, który przynosi radość poprzez swoją własną osobowość, jak i kreacje aktorskie. To wręcz bohater trójwymiarowy. Jako człowiek, bezwzględnie rozprawia się z nihilizmem i fałszem poprzez stoicki spokój, szczerość i zasypywanie podziałów. Tak, jak w programie „The Late Show” Stephena’a Colberta, gdzie zapytany przez prowadzącego o pogląd na to, co się dzieje po śmierci, odpowiedział:

Wiem, że Ci którzy nas kochają, będą za nami tęsknić.

Jedyne co można zrobić, gdy ktoś odpowiada w ten sposób, to wyrazić szacunek i szczerze uścisnąć dłoń niezwykle rozważnego człowieka. Tak, jak zrobił to Colbert.

Oprócz tego, jest bohaterem świata wyobraźni. Jako postać filmowa, walczy ze złem. Jako bohater memów, pozostaje bezwzględny wobec smutku i poczucia braku nadziei wypełniających świat. Co jednak, jeśli Wam powiem, że Keanu nie wcielił się w swoją nową rolę, jako pierwszy?

Rocky

Pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, świat oszalał na punkcie innej postaci, która stała się źródłem inspiracji. Na wielkim ekranie pojawił się wtedy Rocky Balboa, grany przez Sylvestra Stallone’a. Do dziś „Rocky” jest filmem, który motywuje tysiące ludzi. Jeśli nie wierzycie, zapytajcie w Filadelfijskim Muzeum Sztuki, ilu ludzi codziennie wbiega po schodach. TYCH schodach:

Stallone i Reeves mają tutaj wiele podobieństw. Odpowiednio Rocky Balboa i John Wick to symboliczna opowieść o ich własnych życiach. O stracie, porażce, byciu w otchłani rozpaczy i beznadziei. O tym jak się z tego podnieść. Gdyby internet istniał, gdy Rocky miał swoją premierę, to jestem przekonany, że Sylvester Stallone stałby się również inspirującym bohaterem memów.

What’s your point, buddy?

Pewnie wciąż się zastanawiacie, do czego zmierzam. Cóż, do niczego innego niż starają się nam przekazać kolejni (autentycznie) inspirujący ludzie. Sława, pieniądze, nagrody – to tylko efekty naszych działań. Nie one są jednak najważniejsze, nie muszą nawet ostatecznie się pojawiać. Istotne jest bowiem to, co robimy. Jakimi jesteśmy ludźmi. I co, poprzez swoją postawę, przekazujemy innym ludziom.

Nawet Keanu Reeves ma wady. Gdyby ich nie miał, to czyż nie cieszył by się od dawna oscarową statuetką? Spójrzcie na jego mowę ciała w trakcie wystąpień publicznych i wywiadów. Wydaje się być czasami nieporadny poprzez nadmierną gestykulację i unikanie kontaktu wzrokowego. Dla osoby, która zajmuje się aktorstwem, to poważne uchybienia.

Keanu zdecydował jednak, że jako Keanu Reeves pozostanie sobą. Pomimo, że Neo i John Wick są pod względem charakteru bardzo do niego podobni, a jednocześnie bardziej pewni siebie, pozostawia ich tam, gdzie jest ich miejsce – na planie filmowym. Nie przyjmuje na siebie wirtualnych cech. Tak, jak przez całą swoją karierę pozostał sobą Sylvester Stallone. Tak, jak sobą pozostał András Arató.

Nie ma bowiem sensu udawać. Przybieranie fałszywej postawy prowadzi w długiej perspektywie wyłącznie na manowce. Jeżeli ktoś Ci mówi, że powinieneś coś koniecznie zmienić w swoim życiu, rozważ to, lecz nigdy nie podejmuj się zmiany, która leży w jawnej sprzeczności z ważnymi dla Ciebie wartościami. Choć nie ma pewnej recepty na sukces, to istnieje skuteczna metoda ponoszenia porażek – to zaniechanie, kłamstwo i fałsz.

Być sobą

Pozostaje pytanie, na które nie ma łatwej odpowiedzi. Co to znaczy „być sobą”? Wydaje mi się, że znalazłem odpowiedź dzięki trzem bohaterom tego tekstu. Zacznijmy od rozprawienia się z popularnym jak same memy stwierdzeniem, że wszyscy powinniśmy być jak Keanu Reeves. To najpłytsza rada, jaką możecie usłyszeć w swoim życiu. Dlatego pierwsza zasada brzmi: nigdy bezmyślnie nie dawaj rad i nie słuchaj ich bezkrytycznie. Jak pisze słynny psycholog Jordan B. Peterson:

Rada to coś, co dostajesz, gdy osoba, z którą rozmawiasz o jakichś nieprzyjemnych i skomplikowanych sprawach, marzy tylko o tym, abyś się już zamknął i sobie poszedł. Rada to coś, co dostajesz, gdy twojemu rozmówcy zależy na okazaniu wyższości jego inteligencji nad twoją. Bo przecież gdybyś nie był tak głupi, nie miałbyś tych twoich głupich problemów. [1]

„Być sobą” oznacza wolny, niezależny wybór, zgodny z naszymi potrzebami i sumieniami. Niepoddawanie się presji otoczenia. Dokonywanie tylko takich zmian, które rzeczywiście służą nam samym, a nie spełnianiu życzeń doradców mających swoją własną wizję wartościowego człowieka. Zawsze jednak warto ich słuchać uważnie. Nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy w zasięgu naszych uszu zjawi się ktoś, kto będzie źródłem inspiracji.

W ostatnich latach, przeczytałem i przesłuchałem mnóstwo treści dotyczących różnych życiowych spraw. Nie pozwoliłem jednak, dać się uwieść pięknym ideom. Im bardziej jakaś rada wydaje się być odpowiednia i kusząca, tym dogłębniej trzeba się nad nią zastanowić. Każdy z nas jest bowiem inny. A więc to, co sprawdziło się w życiu innej osoby, dla nas może być ślepą uliczką.

Nie bądź jak Keanu Reeves. Zrób wszystko, aby być człowiekiem, którym jesteś w głębi duszy.


[1] Jordan B. Peterson, 12 życiowych zasad: Antidotum na chaos, Wrocław, Fijorr Publishing, 2018, s. 273, tłum. Krzysztof Zuber