Internet aż huczy: szkoły mają problem z RODO!
Jak wynika z informacji udostępnianych w mediach społecznościowych przez dziennikarzy i rodziców, dyrektorzy i nauczyciele polskich placówek oświatowych nie radzą sobie z implementacją nowych przepisów o ochronie danych osobowych. Rozporządzenie, któremu przyświeca idea ochrony nierozważnych konsumentów, stało się wyzwaniem dla szkół.
Najważniejszym zagadnieniem stała się kwestia podpisywania przez uczniów klasówek. W Polsce przyjęło się, że nauczyciel dokonuje oceny prac uczniów w domu. I właśnie wokół tego faktu wytworzyło się największe zamieszanie. Oficjalny poradnik dla szkół przygotowany przez UODO (Urząd Ochrony Danych Osobowych) oraz MEN (Ministerstwo Edukacji Narodowej) informuje bowiem o tym, że w przypadku wykonywania przez nauczyciela obowiązków poza szkołą jest istotne, aby zabezpieczyć w odpowiedni sposób dane osobowe uczniów. Jednakże porada ta jest przedstawiona bardzo ogólnie i nie przedstawia żadnych praktycznych rozwiązań. W związku z tym, niektórzy nauczyciele postanowili sięgnąć po jedyny konkretny środek zabezpieczający, który jest wskazany przez UODO i ministerstwo w innym miejscu tego samego dokumentu.
Jak czytamy w ministerialnym poradniku, jednym z możliwych środków zabezpieczających dane osobowe jest pseudonimizacja. Jest to najprostsze i najtańsze rozwiązanie. I prawdopodobnie dlatego zostało zaproponowane przez część pedagogów w odniesieniu do podpisywania klasówek i sprawdzianów. Jest to usprawiedliwiony i logiczny wybór w odniesieniu do informacji, które administracja rządowa przekazała szkołom. Nie ma on jednak najmniejszego sensu.
Przede wszystkim, przez całe lata nikt nie widział w takiej procedurze (podpisywanie klasówek) zagrożenia dla ochrony danych osobowych. I nie ma co się dziwić. Czy informacja, że Agatka Iksińska z 3C ze Szkoły Podstawowej nr Y w Pcimiu Dolnym otrzymała „dwójkę” na klasówce z matematyki jest rzeczywiście aż tak bardzo „wrażliwa”? Agatka pewnie by chciała ten fakt ukryć przed rodzicami, ale ci ostatni tak czy siak będą mieć zawsze dostęp do tej informacji – z RODO czy bez. Natomiast ewentualną kradzieżą klasówek mogą być zainteresowani co najwyżej – i jest to fikcja w wersji „hardcore” – niezbyt dobrze wychowani uczniowie, którzy zamiast się uczyć wolą chuligańskie wybryki lub ratowanie skóry za wszelką cenę.
Należy tutaj się na chwilę zatrzymać i powrócić do idei, która jest kamieniem węgielnym RODO. Unia Europejska poczuła się zatroskana o nasze dane, które są przetwarzane przez wiele zdecentralizowanych i niekontrolowanych przez żaden rząd ośrodków. Niemal każdemu mogło się zdarzyć odbierać telefony od firm, z którymi nigdy nie podpisywaliśmy żadnej umowy o świadczeniu usług.
To irytujące zjawisko europejscy urzędnicy i politycy postanowili ukrócić legislacyjnie nie zważając wcale na kluczowy fakt dotyczący ochrony danych osobowych – bardzo wielu ludzi o taką ochronę nie dba. Nie czytają umów (podobnie jak dziś nie czytają wszechobecnych pop up’ów o RODO), regulaminów i warunków korzystania z usług. Jako konsumenci w żaden sposób nie wymuszają na instytucjach, z którymi zawierają umowę, aby oferowały możliwość świadczenia usług bez zgody na przekazywanie danych osobowych stronom trzecim. A jeśli takie wykluczenia nawet istnieją i są oferowane, to rzadko kto o nie pyta. Wystarczy poobserwować jak konsumenci podpisują umowy w placówkach bankowych czy też telekomunikacyjnych. Przeważnie automatycznie, bez głębszej lektury i zgodnie z życzeniem miłej sprzedawczyni zaznaczając wszelkie możliwe zgody. W tym często na udostępnianie danych z umowy innym firmom. Żaden akt prawny nie jest w stanie zatrzymać takich konsumentów przed własnym brakiem rozwagi.
Trzeba przyznać, że jest to spory problem społeczny. Z jednej strony mamy nierozważnych konsumentów, z drugiej zorientowane na maksymalizację zysku przedsiębiorstwa. Jednakże kluczem do jego eliminacji nie jest regulacja w stylu RODO. Nie sięga bowiem ono sedna problemu. Co prawda narzucone zostały szerokie obowiązki informacyjne i ograniczenia, jednak nie oferują bezpośrednio niczego konsumentom – konsumentom, którzy potrzebują przede wszystkim edukacji.
RODO natomiast przysparza trudności właśnie tym instytucjom, które powinny pomóc przyszłym konsumentom uniknąć błędów swoich rodziców. W teorii bowiem szkoła jest miejscem, w którym młodzi ludzie mają nabyć nie tylko wiedzę, ale również przygotować się do dorosłego życia. Umiejętność czytania umów oraz wiedza na temat naszych danych osobowych i sposobach ich wykorzystania wydaje się być całkiem dobrym tematem w tym zakresie. Zamiast propozycji tego typu zajęć, unijni planiści wyszli z inicjatywą, która tworzy nowe problemy i wprowadza do szkół atmosferę absurdu wokół tematu realizacji ochrony danych osobowych.
Dzisiejsze relacje, na które natknąłem się w internecie, wskazują, że zagubieni pedagodzy potrafią się zapędzić i nadinterpretować przepisy. Redaktor Patryk Słowik z „Dziennika Gazety Prawnej” przytoczył wczoraj na Twitterze następującą, absurdalną historię:
O niepodpisywaniu klasówek („bo RODO”) już większość z nas słyszała. Ale to jeszcze nic! U znajomej w szkole dyrektorka powiedziała, że w dzienniku nie może być nazwisk uczniów („bo RODO”). Mają być ustalone pseudonimy… ;D
Już to widzę: Łysy, Gruby i Mały w dzienniku— Patryk Słowik (@PatrykSlowik) 3 września 2018
Całe zamieszanie tak naprawdę nie pomaga, a przysparza jedynie dodatkowych problemów. Polska szkoła mierzy się z ogromnymi trudnościami edukacyjnymi, pedagogicznymi, administracyjnymi, prawnymi, strukturalnymi, infrastrukturalnymi i technologicznymi. Bywa, że również finansowymi i kadrowymi. RODO okazuje się być kolejnym kamyczkiem do ogródka nieszczęścia, jakim jest polskie szkolnictwo publiczne. Wprowadza bowiem atmosferę nerwowości i nieufności. Zamiast otwartości na świat i innych ludzi, dzieci będą się uczyć wzorca człowieka zamkniętego i anonimowego, który ma nie ufać każdemu kto zechce zapytać „Jak Ci na imię?” lub „Podasz mi swój numer telefonu?”.
Jeśli absurd rozpoczęty przez RODO będzie trwał i narastał (np. poprzez dalsze „udoskonalanie” tej podobno doskonałej regulacji) możemy niebawem doczekać się pokolenia, które będzie operować na zupełnie innym poziomie budowania relacji społecznych. I można się obawiać, że nie będzie to dobra zmiana.
Autor tekstu: Łukasz Frontczak
Licencja tekstu: CC BY 3.0 PL
Pełna treść poradnika UODO i MEN dla szkół: https://men.gov.pl/wp-content/uploads/2018/08/poradnik_rodo_ochrona-danych-osobowych-w-szkole_men-i-uodo.pdf