Wczoraj (04.11.2017) odbyła się konwencja założycielska nowej partii Jarosława Gowina. Jeśli ktoś miał nadzieję, że na polskiej scenie politycznej powstanie wreszcie nowa, wolnorynkowa alternatywa to prawdopodobnie stał się ofiarą jakiegoś nieporozumienia. Bowiem Porozumienie – jak nazwano tę organizację – już na dzień dobry zostało złożone w lenno Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Wicepremier Gowin to obecnie bardzo ważna postać na polskiej scenie politycznej. Jego wpływy i elektorat są bardzo duże. W obozie Zjednoczonej Prawicy stanowi „wolnorynkowe” skrzydło, bez którego Prawo i Sprawiedliwość nie mogłoby rządzić samodzielnie w Sejmie. Pomimo to, trudno zauważyć jakikolwiek wpływ rzekomo wolnościowych gowinowców na politykę obecnego rządu. Jeśli jednak przyjrzymy się uważnie postaci Jarosława Gowina to staje się jasne, że jego wolnościowość jest dość mocno ograniczona i jedyne co temu politykowi się udało to… wzmocnienie osobistej pozycji na szczytach władzy.
Polityczne awanse Gowina są jednakowoż dość dużym zaskoczeniem. Jeszcze 6 lat temu obejmował tekę Ministra Sprawiedliwości w rządzie Platformy Obywatelskiej. Zastępował wtedy dość merytorycznego ministra Krzysztofa Kwiatkowskiego. Przez chwilę Jarosław Gowin stał się nadzieją na powrót PO do wolnorynkowych korzeni, zwłaszcza gdy zabrał się za deregulację zawodów. Nadzieje były jednak równie krótkie jak kadencja ministra. Deregulacja została dokonana na pół gwizdka, a i sam Gowin był oceniany jako jeden z najsłabszych ministrów ówczesnego rządu, odchodząc w niesławie nieprzejednanego konserwatysty skłóconego z liberalną frakcją i elektoratem partii.
W kwestii deregulacji Gowin tłumaczył się kilka lat później w serialu dokumentalnym „Wolność pod Ostrzałem”:
Gowin i jego republikańscy koledzy dość szybko zwietrzyli jednak swoją szansę. Zaczęło się niepozornie – od zapomnianego dziś projektu „Godzina dla Polski”. Od tamtego czasu doszło do interesujących gier politycznych i przetasowań, których efekty najprawdopodobniej obserwujemy dzisiaj.
W tym momencie naszej opowieści musimy poświęcić chwilę innej intrygującej postaci. W czasie gdy Gowin odbudowywał swoją pozycję polityczną, triumfy na scenie wolnościowej święcił poseł Przemysław Wipler. Podlinkowany wyżej odcinek „Wolności pod Ostrzałem” to moment, w którym panowie znajdowali się w politycznej równowadze. Wipler był posłem Prawa i Sprawiedliwości. Odszedł z partii Kaczyńskiego, aby wkrótce wesprzeć Nową Prawicę Janusza Korwin-Mikke. Obaj – Gowin i Wipler – mają wiele wspólnego ze środowiskiem republikańskim. Trudno powiedzieć, na ile działania tych polityków były celowe bądź przypadkowe, lecz ich efekty są dziś doskonale widoczne.
Przemysław Wipler skutecznie podzielił środowisko zrzeszone wokół Korwina. Napięcia wokół jego osoby doprowadziły do odwołania JKM z funkcji prezesa KNP i powstania nowej partii KORWiN, przemianowanej później na Wolność. Podzielone środowisko wolnorynkowe znalazło się w sytuacji bliźniaczo podobnej do niedawnych problemów mainstreamowej „prawicy” skupionej dziś wokół Prawa i Sprawiedliwości. Nagle, w tym samym momencie, pojawił się cały konglomerat partii i partyjek zabiegających o ten sam elektorat. Platforma Obywatelska, Godzina dla Polski/Polska Razem Gowina, KORWiN/Wolność, KNP, Partia Libertariańska. Do dziś z tego grona odpadli tylko libertarianie, a dołączyli jeszcze .Nowoczesna, Kukiz’15 i Partia Republikańska. Cała ta (mniej lub bardziej) wolnorynkowa feeria powstała przy wcale nie małym udziale Gowina i Wiplera właśnie oraz działających w ich tle republikanach.
Odejście Gowina z Platformy może sugerować, że republikanie nie zostali zbyt ciepło przyjęci w obozie PO, który zdążył się już przemienić z partii liberalnej na partię kolesi. W obozie Prawa i Sprawiedliwości też nie było dla nich zbyt wiele miejsca, co sugeruje z kolei odejście Wiplera z tej partii. W powyższej sytuacji panowie postanowili obrać dwie różne drogi. Gowin od postaw zbudował Polskę Razem. Trzeźwo ocenił sytuację polityczną, która sugerowała, że czas PO dobiega końca i aby znów otrzymać tekę ministra i wpływy gwarantujące posady dla republikanów, należy zbliżać się do Jarosława Kaczyńskiego. Wipler z kolei postanowił namaścić się na następcę Korwina i zdobyć przychylność rosnącego w siłę, młodego elektoratu wolnorynkowego.
W przypadku Przemysława Wiplera doszło w dużej mierze do działań destrukcyjnych. To właśnie ten polityk doprowadził do pocałunku śmierci dla Partii Libertariańskiej przekonując Waldemara Deskę, kandydata tej partii na prezydenta, aby poparł oficjalnie Korwina. Oprócz tego, doszło do wspomnianego rozłamu KNP. Wipler, pomimo swoich gier, nie odniósł jednak sukcesu. W tym roku wycofał się całkowicie z życia politycznego, a w szeregach korwinistycznych nie udało mu się uwić gniazdka dla republikanów, którzy – vide Karol Rabenda – ostatecznie podążyli za Jarosławem Gowinem.
Główny bohater naszej opowieści – z politycznego punktu widzenia – postąpił mądrzej i dojrzalej od swojego młodszego kolegi. Również wyczuł, że można zabiegać o głosy wolnorynkowców, ale miał też świadomość, że trzon jego zaplecza politycznego to m.in. republikanie, których można zadowolić jedynie poprzez zaspokojenie ich politycznych ambicji.
O tym jak bardzo środowiska republikańskie lubią władzę można się przekonać obserwując najnowsze wydarzenia z udziałem jego przedstawicieli. Bardzo znamiennym było utworzenie poselskiego koła „Republikanie” przez panie poseł Annę Marię Siarkowską, Małgorzatę Janowską i Magdalenę Błeńską, które do Sejmu dostały się z list Kukiza. Żywot koła był krótki. Siarkowska i Janowska dołączyły do klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, a ich matecznik – Partia Republikańska – dołączył do koalicji Zjednoczonej Prawicy. Drugim symbolicznym wydarzeniem jest list otwarty Prezesa Partii Republikańskiej Marka Wróbla do „wolnościowców”, który został opublikowany na oficjalnym fanpage organizacji. W zdecydowanie agresywnym tonie (pomieszanym z nieprofesjonalnym językiem) Wróbel postawił wyraźną granicę pomiędzy republikanami, a resztą wolnorynkowców poprzez odwołanie do mitycznych idei republikańskich. Tym samym środowisko skupione wokół Fundacji i Partii Republikańskiej złożyło się w lenno Jarosławowi Kaczyńskiemu, dla którego każdy kolejny, naiwny koalicjant to wielki skarb poszerzający elektorat Zjednoczonej Prawicy.
Tymczasem republikanie związani ze Stowarzyszeniem „Republikanie” postanowili wspomóc nowy projekt Jarosława Gowina. Porozumienie ma być platformą jednoczącą republikanów, wolnościowców i samorządowców. Jednak wbrew PR-owym przekazom, partia ta nie jest i nie będzie alternatywą na obecnej scenie politycznej. Świadczą o tym trzy fakty: obecność na konwencji kwintesencji „pisowskości” Mariusza Błaszczaka; zadowolenie Jarosława Kaczyńskiego z powstania nowego projektu politycznego; a przede wszystkim to, że Jarosław Gowin podczas sobotniej konwencji złożył publiczny hołd lenny Kaczyńskiemu, podkreślając zaufanie do przywództwa prezesa PiS. Co ciekawe, PR gowinowców działa niestety na naiwnych, którzy wierzą, że głos oddany w wyborach na Porozumienie będzie jednoczesnym głosem na osłabienie PiS-u.
Kluczową rolę we wszystkich tych wydarzeniach gra idea republikańska. Jest to twór na tyle płynny, że właściwie niemal każdy możliwy pogląd lub działanie można podciągnąć pod republikańskość. W tym również budowanie największej socjalnej koalicji w historii III RP. Republikanie bowiem nie mają zbyt wielu jasno sprecyzowanych poglądów, a ich szeregowy działacz zapytany czym jest republikanizm najprędzej odpowie ogólnikiem typu: „dobro wspólne, suwerenność państwa polskiego w wymiarze zewnętrznym i wewnętrznym, ochrona życia”. Internauci już zdążyli wyśmiać logo nowej partii Gowina, że przedstawia kręgosłup moralny wicepremiera. Jednakże równie trafnie symbolizuje ono republikanizm, bowiem jego założenia dają szerokie pole do interpretacji i działania. Można być wtedy zwolennikiem deregulacji i redystrybucji jednocześnie, a szczegółowe postulaty dobierać pod aktualne zapotrzebowanie i koniunkturę polityczną. I takie jest też właśnie Porozumienie.
Tym samym doszło do ważnego, definicyjnego przetasowania na polskiej scenie politycznej. Maski zostały zdjęte i dziś już wiemy, że Gowina i republikanów można wyrzucić poza szerokie grono ugrupowań wolnorynkowych. Choć oczywiście można się spodziewać, że nadal będą oni chcieli walczyć o głosy tego samego elektoratu co korwiniści i soft liberałowie spod znaku PO i .N, co dobrze wróży jedynie Jarosławowi Kaczyńskiemu, który znów okazuje się przebiegłym zwycięzcą w polskim „domku z kart”.
Przy tej okazji warto, aby wolnorynkowcy, którzy zachwycali się w ostatnich latach Gowinem przyznali, że ich opinie stanowiły nieporozumienie. I to tak samo wielkie jak nowa partia wicepremiera, która stanowi – parafrazując słynne słowa Grzegorza Brauna – kondominium republikańsko-pisowskie pod zarządem powierniczym.
Autor tekstu: Łukasz Frontczak
Licencja tekstu: CC BY 3.0 PL
Licencja wideo: Standardowa licencja YouTube/Fundacja Wolności i Przedsiębiorczości
Moim zdaniem po Bożemu jest dać każdemu szansę. Jeżeli ją straci to na własne życzenie. A samorządówki tuż, tuż…
PolubieniePolubienie
Pingback: Populizm i Socjalizm 2.0 | Łukasz Frontczak