A media milczą…

Słyszeliście o wyroku sądu, który skazał publicystę za treść felietonu? A może o sprawie sądowej przeciw blogerowi, który krytykował lokalne władze? A pamiętacie sprawę, gdy sąd skazał piosenkarza za poglądy?

Pewnie odpowiecie, że to musiało być dawno – za komuny albo gdzieś w Chinach lub na Kubie. Tymczasem smutna prawa jest taka, że to wszystko zdarzyło się w dzisiejszej Polsce. Zaskoczeni? Przecież wraz z demokracją otrzymaliśmy gwarancję licznych wolności, w tym wolność słowa, prawda? Nie ma już cenzury prewencyjnej i można mówić oraz publikować wszystko co sobie tylko życzymy. Należymy w końcu do świata Zachodu!

Niestety, do najwyższych standardów wolności jest dziś polskiemu prawu bardzo daleko. Choć artykuł 54 Konstytucji „(k)ażdemu zapewnia (…) wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji” a „cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane” to istnieją przepisy prawa, które umożliwiają karanie i skuteczne zamykanie ust wszystkim, którzy wyrażają jakiekolwiek, a już zwłaszcza krytyczne, opinie.

Na podstawie jednego z takich praw skazano kilka dni temu Piotra Ikonowicza, lewicowego publicystę i działacza społecznego. Choć daleko mi do poglądów Pana Ikonowicza, to jego sprawa wymaga zdecydowanego sprzeciwu wobec obowiązującego prawa. Artykuł 212 kodeksu karnego, który miał zastosowanie w powyższym przypadku, brzmi następująco:

§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 3. W razie skazania za przestępstwo określone w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego.

Takie przepisy są dość przerażające. O ile można dyskutować nad aspektem cywilnych pozwów dotyczących zniesławienia, o tyle proces karny za słowa jest daleki od gwarancji wolności słowa zawartych w Konstytucji. Uważam, że powyższy artykuł powinien zostać usunięty z kodeksu karnego, gdyż służy on więcej niżli tylko zasądzeniu rekompensaty za domniemane straty wynikające ze zniesławienia. Zawiera groźbę kary pozbawienia wolności za słowa, co w żadnych okolicznościach nie jest dopuszczalne. Rodzi też pokusę, która w pewnym sensie jest wygodna dla klasy politycznej, bowiem dzięki artykułowi 212 kk można teoretycznie zesłać do więzienia ostro krytykujących władzę oponentów.

Jak udowodnił również dwa lata temu sąd w Kielcach, inny artykuł kodeksu karnego, tym razem oznaczony numerkiem 216 może służyć skazywaniu za poglądy. Taki los spotkał kontrowersyjnego muzyka Kelthuza. W ten sposób zamierzchłe, ponure czasy gonią teraźniejszość, dzięki z pozoru słusznym przepisom.

Drobną pociechą w artykule 212 kk jest §4. Przestępstwo zniesławienia nie jest ścigane z urzędu, lecz oskarżenia prywatnego, dzięki czemu oskarżyciel, który chce ingerować w wolność słowa musi poczynić to na własny koszt i pod własnym nazwiskiem. Jednakże dla skąpców i wstydliwców to ledwie malutka przeszkoda, czego doskonałym przykładem jest sprawa bloga WikiDuszniki.

Pod tą skromną domeną grupa aktywistów z gminy Duszniki w województwie wielkopolskim odważyła się krytykować lokalne władze. Chodziło tu konkretnie o wójta gminy i jego – zdaniem autorów – nienajlepszą działalność. Wójtowi się to nie spodobało, ponieważ przez tą ciągłą krytykę tracił poparcie. Jednakże wspomniany wcześniej §4 nieco ostudził jego cenzorskie zapędy.

Dzielnemu wójtowi przyszło jednak w sukurs pewne stare, komunistyczne prawo uchwalone w 1984 (ironicznie orwellowsko) roku. Chodzi tu konkretnie o… prawo prasowe!

Otoż polskie media funkcjonują dziś w oparciu o ustawę, która wciąż odwołuje się wprost do Konstytucji PRL (sic!). Co prawda wykasowano z niej nieco zapisów dotyczących cenzury, jednakże wciąż jest to prawo, którego zapisy są z jednej strony bardzo szkodliwe dla wolności słowa, a z drugiej bardzo skostniałe, we fragmentach niedoprecyzowane, a także nieprzystające do XXI wieku i funkcjonujacych w nim nowych mediów.

Wójt gminy Duszniki wpadł na iście diabelski pomysł, że można pozwać właściciela domeny WikiDuszniki na podstawie art. 45 w związku z art. 20 ust. 1 ustawy Prawo prasowe, zgodnie z którymi wydawanie dziennika lub czasopisma wymaga rejestracji w Sądzie Okręgowym właściwym miejscowo dla siedziby wydawcy, a w przypadku wydawania czasopisma bez owej rejestracji, wydawca podlega karze grzywny [1]. W pierwszej instancji Andrzej Radke, wydawca WikiDuszniki, który nomen omen w czasach PRL został skazany na podstawie prawa prasowego (!), ponownie usłyszał wyrok. Chyba nie o taką wolność walczył za „komuny” pan Radke…

Na szczęscie sąd drugiej instancji poszedł po rozum do głowy i uznał, że nie ma obowiązku rejestracji takiego bloga jak WikiDuszniki, gdyż „gdyby pan Radke chciał dokonać rejestracji strony wikiduszniki.pl jako dziennika, nie byłoby to możliwe, nie można mu więc czynić zarzutu z tego, że nie dokonał niemożliwej czynności” [2], a także  „publikacje internetowe z pewnością nie mogą podlegać przepisom ustawy z 1984 r., choćby z tego powodu, że w czasie gdy ustawa powstawała, w Polsce internetu nie było”[3].

To wciąż jednak nie przekreśla skuteczności prób kneblowania ludziom ust dzięki prawu prasowemu, nawet jeśli jest to czynione w internecie. Istnieją bowiem zapisy, które mogą sprawić, że inny sąd, w innych okolicznościach uzna obowiązek rejestracji bloga. Potencjalnie mogą ku temu wystarczyć takie przesłanki jak działalność zarobkowa związana z blogiem (np. publikacja płatnych reklam), częstotliwość wpisów, a także utworzenie przez twórców redakcji bloga. Takie możliwości będą istnieć dopóki nie zostanie zniesione komunistyczne prawo, które ma bardzo wiele mankamentów godzących w wolność słowa i prasy.

Jest jeszcze jedna rzecz, oprócz antywolnościowego prawa, która łączy wszystkie te sprawy. Jest nią przerażające milczenie mediów i brak wyraźnej debaty publicznej nad prawnymi gwarancjami wolności słowa w Polsce. O sprawie Piotra Ikonowicza napisały ledwie Krytyka Polityczna [4] (publikując tekst autorstwa skazanego) oraz Gazeta Polska Codziennie [5] (w zwycięskim tonie) plus kilka pomniejszych portali. O Kelthuzie i WikiDusznikach napisały lokalne oddziały Gazety Wyborczej [6] [7], a o tej ostatniej sprawie Dziennik Internautów. Jest to naprawdę szokujące, ponieważ w momencie gdy potrzebna jest wściekła krytyka prasowa oraz wpływy czwartej władzy, to tego właśnie najbardziej brakuje.

Autor: Łukasz Frontczak
Licencja tekstu: cc-by 3.0
Licencja zdjęcia: cc0/pixabay


W kontekście powyższej tematyki warto przeczytać następujące pozycje:

  1. Piotr Ikonowicz, „Skazany za Chazana”, Krytyka Polityczna
  2. Marcin Maj, „Bloga nie trzeba rejestrować! Sąd w Poznaniu był rozsądny, ale prawo jest ciągle do poprawki”, Dziennik Internautów
  3. Rafał Cisek, „Nie powinno się ścigać blogerów za brak rejestracji prasy na podstawie przepisów z lat osiemdziesiątych”, Dziennik Internautów
  4. Łukasz Frontczak, „,,Coraz bardziej oddalamy się od wolności słowa” – wywiad z Jackiem Sierpińskim”, Między myślą a słowem
  5. Paweł Nowakowski, „Wolność słowa”, Instytut Misesa

Przypisy

[1] Te przepisy są dość ciekawe w kontekście aktualnej Konstytucji, bowiem przewiduje ona, że koncesjonowanie prasy jest zakazane. Tymczasem prawo prasowe wymaga rejestracji tytułów. Nie jest to dokładnie to samo, ale w praktyce sprowadza się do tego samego – bez państwowego glejtu ani rusz, bo inaczej czeka cię proces. Co jeszcze ciekawsze, Trybunał Konstytucyjny wyrokiem z dnia 14 grudnia 2011 r. sygn. akt SK 42/09 (Dz. U. z dnia 28 grudnia 2011 r.) uznał, że zachodzi w powyższej sytuacji niezgodność z art. 31 ust. 3 w związku z art. 54 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Obowiązuje więc obecnie komunistyczne prawo, które jest niezgodne z Konstytucją.

[2] M. Maj, „Bloga nie trzeba rejestrować! Sąd w Poznaniu był rozsądny, ale prawo jest ciągle do poprawki”, Dziennik Internautów, 29 czerwca 2016 [dostęp: 5 lipca 2016]

[3] R. Cisek, „Nie powinno się ścigać blogerów za brak rejestracji prasy na podstawie przepisów z lat osiemdziesiątych”, Dziennik Internautów, 4 lipca 2016 [dostęp: 5 lipca 2016]

[4] P. Ikonowicz, „Skazany za Chazana”, Krytyka Polityczna, 4 lipca 2016 [dostęp: 5 lipca 2016]

[5] D. Łomicka, „Ikonowicz skazany za obrazę prof, Chazana”, Gazeta Polska Codziennie, 1 lipca 2016 [dostęp: 5 lipca 2016]

[6] A. Kosiek, „Kielecki muzyk skazany za znieważenie. Sąd: „Pan nienawidzi wszystkich””, Gazeta Wyborcza Kielce, 29 sierpnia 2016 [dostęp: 5 lipca 2016]

[7] M. Bielicka, „Nie ma bicza na blogerów krytykujących władzę”, Gazeta Wyborcza Poznań, 27 czerwca 2016 [dostęp: 5 lipca 2016]